czwartek, 18 czerwca 2015

Dla odmiany o ceramice

Dużo się u nas dzieje ostatnio na froncie wiejsko - zwierzęcym, a tu biedna ceramika też chciała by mieć swój moment atencji. 
Tak więc dzisiaj nawet nie zająknę się o innych sprawach, a będę jedynie pokazywać.

Owce rogate (a jakże), sportretowane w czasie drzemki po obżarstwie. Pewnie zeżarły jakiegoś pięknego, kwitnącego krzaka. A wyglądają tak niewinnie...






Kurka ogromna (jakieś 40cm od dzioba do ogona), tłusta i wystrojona.




W ramach oswajania tematu ślimaków popełniłam takiego. Wygląda całkiem uroczo, jak na ślimaka.
Może stać w ogrodzie.






Portret kurki. Był jeszcze owczy w tej samej stylistyce, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia zanim sprzedałam.




Kogut naścienny. Jakieś 30 długości.






Kurka nastołowa, pomarańczowa, średniej wielkości (ok 20 cm długości)




Także średniej wielkości kogut, coby zabawiał całe to kurze towarzystwo.
Jest jedynym kogutem na chyba 6 kur które zrobiłam, stąd ta poważna mina.





Są kury, jest kogut, a więc są i kurczęta.




A teraz coś z zupełnie innej beczki. Kamieniczki do powieszenia na ścianę. wysokie na ok 40-45 cm.
Niebieska inspirowana kamieniczką z Wrocławia, różowa zaś z Jeleniej Góry.






A już niedługo post o chatce gliniance i finalnej przeprowadzce do Rębiszowa.

Dziękuję za uwagę.


Autorem bloga jest Ada Komorek, pseudonim Thrima.
Cała treść bloga jest chroniona prawem autorskim. Pełne prawa do tekstów ma autor bloga i zabrania się kopiowania oraz rozpowszechniania bez podawania źródła i wykorzystywania w celach komercyjnych.
Jeśli chcesz wykorzystać jakieś treści zamieszczone na blogu daj mi o tym znać, na pewno się dogadamy.
Jeśli dowiem się o bezprawnym wykorzystywaniu moich treści, będę szczuć adwokatami i własną osobą bez litości.

niedziela, 7 czerwca 2015

Życie

Życie na wsi nieubłaganie zbliża do natury. Nie chodzi mi tu o sielankowe zbliżenie z wyboru, gdy zażywamy słońca, zapachu kwiatów i ziół, chodzimy boso po trawie i zjadamy porzeczki prosto z krzaka, by potem z naładowanymi akumulatorami wrócić do cywilizacji.Żadna książka, film, gazeta czy blog nie odda pełni wiejskich wrażeń. Decydując się na porzucenie miasta byłam daleka od sielskich  wyobrażeń, ale z perspektywy czasu mogę też powiedzieć, że moim wizualizacjom było daleko od trafności. Nawet jeśli uwzględniały błoto, końskie kupy i pomrowy pożerające wychuchane sadzonki cukinii.





Na wsi natura zagląda nam do okien przypominając nieustająco o swojej obecności. Na co dzień doświadczamy bliskości z ziemią siejąc, sadząc, zbierając. Z bliska, codziennie możemy podziwiać kiełkujące rośliny.Tylko by zimą patrzeć jak obumierają. Pięknie rosnąca sadzonka może nagle uschnąć, z powodu choroby lub ingerencji ślimaków.


Wykoty u Inkwizycji już się zakończyły. Chyba nic do tej pory tak dobitnie, brutalnie i bezpardonowo nie pokazało nam istoty mieszkania na wsi. Bliskiego obcowania z nowym życiem, ale i śmiercią.





Jedna z owiec zmarła przy porodzie, razem z jagniakiem. Interwencja weterynarza ciągnęła się do nocy, bez powodzenia.

Rano okazało się, że zniknęło jagnie, jedna z owieczek - bliźniaczek. Następnego ranka zniknęła druga.
Wszystko wskazywało na robotę lisa. Zaczęliśmy zamykać owce na noc w owczarni, dodatkowo wzmocnionej metalową siatką. Od zachodu do wschodu słońca owce owce z młodymi musiały być nieustannie pilnowane.
Lisa udało się złapać, owce są już bezpieczne.

Potem umarła Sorsha. Miała zwyrodnienie kręgosłupa i potrzebowała dużej ilości leków, by normalnie funkcjonować. Rokowania były ostrożne, ale stabilne, wszyscy myśleliśmy, że Sorsha będzie z nami jeszcze kilka lat. Prawdopodobnie dostała zakrzepu, który zatrzymał akcję serca.






I tak toczy nam się krąg życia. Czasem jest pięknie a czasem bardzo smutno.