środa, 19 czerwca 2013

Rozważania nad nieskoszonym trawnikiem

Mój ogródek, jak to zwykle bywa, sąsiaduje z ogródkami sąsiadów. Nie da się więc uniknąć zaglądania - "o, sąsiada fasola urosła trzy razy większa od mojej". Zaglądaniu takiemu oddaję się mimochodem, codziennie. Najczęściej jednak wzrok mój pada na sąsiedzkie trawniki - idealnie skoszone, estetyczne, równiutkie... Potem zerkam na własny - w niektórych miejscach trawa sięga prawie kolan, widać wyraźnie wydeptane w wysokiej trawie ścieżki.
Patrzę znów, po prawej - skoszone, po lewej - skoszone. Niechętnie zwracam się myślami ku zalegającej w piwnicy kosiarce. Decyzja zapada, na razie kosiarka pozostaje w niełasce.
A oto dlaczego tak niechętnie myślę o koszeniu:




Ja zdecydowanie wybieram takie widoki ponad skoszoną trawę.
Poza tym mieszka u mnie sporo ropuch i żab, pochowanych w gęstej trawie. Bała bym się je skosić.




A co tam słychać w reszcie ogrodu? Zobaczmy...


 Tutaj rośnie materiał na pyszną pigwówkę...
To moje największe zdziwienie ogrodnicze tego roku. Ten piękny pączek wykwitł na uciętej gałązce papierówki która najpierw leżała z tydzień lub dwa w stercie chrustu, a potem została wbita w ziemię jako zapora wizualna oddzielająca Lukasa od delikatnych słoneczników. Chyba ją zacznę podlewać, czy co?

W tunelu foliowym warzywka obudzone słońcem rosną aż miło.
 To ogródek ziołowy, kto rozpozna co w nim rośnie?


Te proszkowe ścieżki wśród grządek które wyglądają jak sen heroinisty to moja odpowiedź na inwazję mrówek. Wysypałam między rośliny cynamon i proszek do pieczenia, mrówki ponoć nie przepadają za ich zapachem. Podziałało, nieproszeni goście postanowili przenieść się gdzie indziej, zostawiając za sobą tunele i kompletnie podkopaną paprykę. Ledwo ją odratowałam.
Za to teraz w tunelu przyjemnie pachnie cynamonem, zamiast "gnojówką z pokrzyw".


A na koniec nieco tajemnicze pytanie - czy taki widok mógł by się roztaczać z przyszłej siedziby Farmy Form?
Jeśli tak - trzymajcie kciuki!

Upalnie pozdrawiamy.

Autorem bloga jest Ada Komorek, pseudonim Thrima.
Cała treść bloga jest chroniona prawem autorskim. Pełne prawa do tekstów oraz zdjęć ma autor bloga i zabrania się ich kopiowania i rozpowszechniania bez podawania źródła oraz wykorzystywania w celach komercyjnych.
Jeśli chcesz wykorzystać jakieś treści zamieszczone na blogu daj mi o tym znać, na pewno się dogadamy.
Jeśli dowiem się o bezprawnym wykorzystywaniu moich treści, będę szczuć adwokatami i własną osobą bez litości.

wtorek, 4 czerwca 2013

Wyniki Candy

Opóźnione, ale jednak nadeszły - wyniki Candy. Opóźnienie spowodowane zostało moim nie zaglądnięciem do kalendarza przed wyznaczeniem daty losowania. Okazało się, że byłam wtedy we Wrocławiu na Festiwalu Wysokich Temperatur. Prowadziłam zajęcia z ceramiki dla dzieci i chłonęłam inspirację.

Ale, aby nie przęciągać, oto maszyna losująca. Długo czekałam aby cały proces uwiecznić przy porządnym świetle dziennym i tak zastał mnie zmrok. Cały dzień lało i nie doczekałam się nawet małego promyczka.
Lukas przeprowadził akcję sabotażującą robienie zdjęć. Domagał się pieszczot ocierając się o moje nogi gdy starałam się złapać przyzwoitą ostrość przy tak niesprzyjających warunkach świetlnych. Gdy to nie zadziałało przelazł pod stołem by zaatakować od frontu taką właśnie miną. Nic, tylko wzywać TOZ.
Gdy w końcu udało się opanować sytuację zdjęciową zagadnęłam niczego nie spodziewającego się Męża "kochany, wybierz sobie jedną z karteczek". Tak też uczynił a ja szybko uwieczniłam zwycięski karteluszek.
Pozostało już tylko dopasować cyfrę do zwycięzcy i mogę ogłaszać: korale z Candy wędrują do Qry Domowej. Serdecznie gratuluję i proszę o przesłanie mi adresu do wysyłki cukierków.
 Na koniec ciekawostka. Kto znajdzie różnicę pomiędzy zdjęciami? Już podpowiadam... Zagwozdkę sprawiła mi Grarzynka. Bardzo się pilnowałam by nie popełnić literówki ani błędu, ponieważ mam do tego spory talent. Niestety nie upilnowałam się wystarczająco. Gdy dostrzegłam błąd, już po losowaniu, wymazałam nieszczęsną kropkę, dodałam "r" i chciałam powtórzyć ujęcia z przed losowania. Tylko jakoś głupio mi się zrobiło, to jakby fałszowanie dokumentacji przebiegu całej procedury. Dlatego zdjęcia zostały oryginalne a ja przepraszam za pomyłkę :)