Na wsi natura zagląda nam do okien przypominając nieustająco o swojej obecności. Na co dzień doświadczamy bliskości z ziemią siejąc, sadząc, zbierając. Z bliska, codziennie możemy podziwiać kiełkujące rośliny.Tylko by zimą patrzeć jak obumierają. Pięknie rosnąca sadzonka może nagle uschnąć, z powodu choroby lub ingerencji ślimaków.
Jedna z owiec zmarła przy porodzie, razem z jagniakiem. Interwencja weterynarza ciągnęła się do nocy, bez powodzenia.
Rano okazało się, że zniknęło jagnie, jedna z owieczek - bliźniaczek. Następnego ranka zniknęła druga.
Wszystko wskazywało na robotę lisa. Zaczęliśmy zamykać owce na noc w owczarni, dodatkowo wzmocnionej metalową siatką. Od zachodu do wschodu słońca owce owce z młodymi musiały być nieustannie pilnowane.
Lisa udało się złapać, owce są już bezpieczne.
Potem umarła Sorsha. Miała zwyrodnienie kręgosłupa i potrzebowała dużej ilości leków, by normalnie funkcjonować. Rokowania były ostrożne, ale stabilne, wszyscy myśleliśmy, że Sorsha będzie z nami jeszcze kilka lat. Prawdopodobnie dostała zakrzepu, który zatrzymał akcję serca.
I tak toczy nam się krąg życia. Czasem jest pięknie a czasem bardzo smutno.
tak to jest... nie ma czegoś takiego jak wieczna sielanka... nawet, a może zwłaszcza, na wsi...ale dzięki temu bardziej doceniamy to co jest dobre i piękne... bardziej czujemy szczęście, bo czasem doświadczamy jego przeciwieństwa... i tak jest dobrze... gdyby nie było cienia, nie umielibyśmy nazwać jasności....
OdpowiedzUsuńbardzo smutno z powodu Sorszyni :-(
OdpowiedzUsuńbardzo współczuję...
OdpowiedzUsuńszkoda psiaka i owieczek...
OdpowiedzUsuńNo tak właśnie jest. Bliżej do życia i bliżej do śmierci.
OdpowiedzUsuńSerdeczne, gorące uściski dla Inkwi!
Życie zatoczyło koło. Nie spodziewamy się spodziewanego, mimo, że wiemy, rozumiemy, jak to działa... Uściski!
OdpowiedzUsuń